„Później tylko zyski” - Kazimierz Marcinkiewicz gościem „Sygnałów dnia”
Krzysztof Grzesiowski: Dziś naszym gościem jest poseł Kazimierz Marcinkiewicz, kandydat Prawa i Sprawiedliwości na urząd premiera. Dzień dobry, panie pośle.
Kazimierz Marcinkiewicz: Kłaniam się.
K.G.: Czy wskazanie osoby Jana Rokity jako kandydata Platformy na stanowisko wicepremiera otworzy panu drogę do normalnych koalicyjnych, gabinetowych rozmów?
K.M.: Tak, jestem przekonany, że tak, to bardzo dobry sygnał. W dniu wczorajszym wreszcie udało się namówić naszych partnerów do tego i to rozpocznie, może nie bardzo dynamicznie, ale rozpocznie nasze rozmowy.
K.G.: Podkreślenie słowo „gabinetowych”, bo jak rozumiem nie będzie już obecności kamer telewizyjnych i mikrofonów radiowych podczas tego rodzaju spotkań?
K.M.: Wiadomo, że to nie ma absolutnie sensu. Wiadomo także, że nie mamy nic do ukrycia, że trzeba przekazywać informacje społeczeństwu, ludziom, Polakom. Wszyscy czekają na utworzenie rządu, ale lepiej robić to poprzez komunikaty czy poprzez bezpośrednie informacje po rozmowach niż kłócić się na oczach całej Polski.
K.G.: Jak Rokita kandydatem na wicepremiera i...? Szefa któregoś z resortów?
K.M.: I ministra, jeśli chodzi o obsadę stanowisk ministerialnych, będziemy rozmawiali w trzeciej kolejności. Pierwsze to program, i to jest rzecz najważniejsza, na ten program trzeba nałożyć strukturę rządu i dopiero do tej struktury dobrać takich ludzi, którzy ten program najlepiej wykonają.
K.G.: A jakie resorty nie wchodzą w grę? Jakich Prawo i Sprawiedliwość nie odda za żadną cenę?
K.M.: Wielokrotnie już o tym mówiliśmy, że...
K.G.: To proszę powtórzyć, bo to ważne.
K.M.: ...że od początku powstania Prawa i Sprawiedliwości sprawy związane ze sprawiedliwością właśnie, ze sprawami wewnętrznymi są dla PiS-u podstawowe, najważniejsze. Mamy tu program, mamy zaufanie społeczne w tych sprawach, to też jest istotne, no i, oczywiście, mamy ludzi, którzy są do tego świetnie przygotowani.
K.G.: Czyli ani MSWiA, ani Ministerstwo Sprawiedliwości w grę nie wchodzą.
K.M.: O personaliach rozmawiamy po.
K.G.: Ale nie miał pan żadnej informacji, jak przebiegło spotkanie liderów Platformy, właśnie nocne wczorajsze. Czy dowiedział się pan czegoś? Może miał pan kontakt z którymś z liderów Platformy?
K.M.: Kontakt miałem, kłamać nie mogę...
K.G.: Już po tym spotkaniu?
K.M.: Może w trakcie rozmawiałem wczoraj z Janem Rokitą i dziś znów umówiliśmy się na telefon. Natomiast nie rozmawialiśmy o wewnętrznych sprawach Platformy Obywatelskiej i jestem przekonany, że w dniu dzisiejszym będziemy kontynuowali nasze rozmowy dotyczące spraw programowych.
K.G.: Czy kiedy już panowie zasiądą do rozmów, pana głównym nie tyle może atutem, co główną prezentacją gospodarczej polityki PiS-u będzie owe pięć filarów, które przedstawi pan w Gdańsku podczas konwencji wyborczej Lecha Kaczyńskiego?
K.M.: Rzeczywiście te pięć filarów to jest całościowy program gospodarczy ułożony w pięć filarów, składający się z bardzo, ale to bardzo wielu elementów. Niektórych z nich nie byłem nawet w stanie zaprezentować w czasie jednak krótkiego wystąpienia. Ale my jesteśmy przygotowani do tych rozmów jeszcze szerzej, to znaczy mamy przygotowane cele strategiczne rządu, jakie chcielibyśmy osiągnąć. Te cele rozpisane są na różne cele szczegółowe oraz na zadania, które będziemy wykonywali w ciągu czterech lat jako koalicja, aby każdy z celów osiągnąć. I to dotyczy także gospodarki. Mamy przygotowany program, w tej chwili pracujemy już nad harmonogramem, bo trzeba program rozłożyć w czasie. Nie uda nam się na przykład wszystkiego zrealizować już w tym roku ze względu na to, że budżet jest już przez rząd przygotowany. Będziemy mogli co najwyżej ten budżet poprawiać, więc także harmonogram jest tu bardzo istotny. I jesteśmy przekonani, że Platforma Obywatelska w sposób podobny jest przygotowana do rozmów. A jeszcze jedna rzecz, którą mamy, i to mamy może nawet w nadmiarze – dobrą wolę.
K.G.: Podobno od 2006 roku, bo to, zdaje się, uda się zrobić, Prawo i Sprawiedliwość chciałoby zlikwidować podatek od oszczędności oraz obniżyć stawki od darowizn i spadków.
K.M.: Tu toczymy jeszcze dyskusje na temat zmian podatkowych w 2006 roku, bo Konstytucja umożliwia takie zmiany w trakcie roku, jeśli są one korzystne dla podatników. Ale z drugiej strony zastanawiamy się, czy jednak nie lepiej dla całego systemu podatkowego, jeśli przygotujemy nasze propozycje, przedstawimy je w połowie przyszłego roku, tak, by obowiązywały od 1 stycznia 2007 roku. Wszystkie zmiany jednak burzą pewną stabilność zastaną gospodarczą i warto je zapowiadać z pewnym wyprzedzeniem, w związku z tym tu jeszcze nie wybraliśmy drogi postępowania. Na pewno zlikwidujemy niepotrzebne obciążenia podatkowe.
K.G.: Czy to zapowiedź w przypadku tych dwóch podatków jest tylko zapowiedzią, raczej nie do zrealizowania, pana zdaniem, w 2006 roku.
K.M.: To jest taka sytuacja, że my rząd utworzymy pewnie pod koniec października, będzie tylko listopad i grudzień do przygotowania odpowiednich ustaw, a przede wszystkim do przygotowania autopoprawki do budżetu, a więc tego czasu nie będzie zbyt dużo, ten kalendarz polityczny, jaki został zaproponowany przez pana prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, jest dla rządzenia, dla dokonywania zmian bardzo, ale to bardzo niekorzystny. A chcemy jednocześnie tę stabilizację, która w biznesie jest bardzo ważna, utrzymać.
K.G.: Tak przy okazji – jeśli się uda, oczywiście, i będzie odpowiednia liczba głosów w Sejmie, to może rzeczywiście wrócić do tematu, który powraca co cztery lata i jednak zmienić ordynację podatkową i robić wybory na wiosnę, nie jesienią. Ułatwiłoby to życie każdemu kolejnemu rządowi w pracach nad budżetem i choćby właśnie kwestią polityki podatkowej, przyzna pan.
K.M.: Tak, bardzo słuszna uwaga. Namawialiśmy do tego SLD, aby właśnie w czerwcu odbyły się wybory, mówiliśmy już nawet o tym nawet rok temu. Mam nadzieję, że nam uda się dokonać takiej zmiany, bo te wybory w październiku są dla systemu rządzenia niekorzystne
K.G.: Czy wie pan, panie pośle, który z owych pięciu filarów wzbudza największe zainteresowanie i największe emocje ekspertów? Który punkt, który filar?
K.M.: Pewnie czwarty, który mówi o polityce pieniężnej i finansowej.
K.G.: A właśnie nie. Jak czyta się gazety, to największe zainteresowanie wzbudza filar zwany zwiększeniem inwestycji, w nawiasie: 3 miliony mieszkań w osiem lat.
K.M.: O, to jest tylko jeden z wielu elementów tego zwiększenia...
K.G.: Ale to konkret jest – 3 miliony mieszkań, osiem lat, to jest zrozumiałe.
K.M.: Tak. Ja dziwię się, że ekonomiści wyrażają się o tym programie negatywnie. Pobudzenie budownictwa mieszkaniowego w każdym kraju, w którym to nastąpiło, miało kapitalny wpływ na wzrost gospodarczy. My ten program trochę podglądaliśmy w Hiszpanii. Tam dwadzieścia lat temu sytuacja była może jeszcze gorsza niż obecnie w Polsce, i rząd, prawicowy rząd Aznara wprowadził właśnie program mieszkaniowy, oparty na tych samych podstawach, które my zaproponowaliśmy. I w tym roku (słuchacze może nie uwierzą) buduje się rocznie w Hiszpanii milion mieszkań. W Polsce buduje się 150 tysięcy. Ja rozumiem, że to jeszcze trzeba podzielić na dwa, jest trochę lżejszy klimat niż w Polsce, jest sporo domów takich wypoczynkowych, budują tam Niemcy, Brytyjczycy, to wszystko prawda. My nie chcemy dotrzeć aż do takiej kwoty, natomiast wydaje się, że do tych 450 tysięcy mieszkań rocznie właśnie za te kilka lat jesteśmy w stanie dojść i rozruszać także tym systemem gospodarkę.
K.G.: Ciekawe, że to na osiem lat. To wygląda na dwie kadencje.
K.M.: Panie redaktorze, tak liczyli nam bankowcy. Oni w krótkim terminie uważają, że ten program po prostu nie wyjdzie, nie uda się, nie powiedzie się. Dlatego musieliśmy to rozpisać na osiem lat, choć zdajemy sobie sprawę, że jedna kadencja jest w tej chwili zadecydowana. Ale ten program, jeśli się powiedzie, to żaden rząd nie będzie chciał go zmieniać, co najwyżej udoskonalać, w związku z tym będzie mógł spokojnie być realizowany przez osiem lat. A jednocześnie jest tak, że koszty związane z tym programem będą w gruncie rzeczy do poniesienia tylko w pierwszych latach jego funkcjonowania. Później będą już tylko zyski.
K.G.: Tak swoją drogą pan jako mieszkaniec Gorzowa Wielkopolskiego – ciekawe, czy pana miasto ma przygotowane plany zagospodarowania przestrzennego i odpowiednią infrastrukturę, żeby w ogóle móc cokolwiek budować. Bo większość miast nie ma tych planów, a one powstają przez całe lata przecież, są potrzebne potężne pieniądze, żeby to zrobić.
K.M.: Ale akurat w Gorzowie miejsc na takie budownictwo dobrze przygotowanych jest sporo. Natomiast my także dokonamy pewnych zmian, korekt w prawie dotyczącym zagospodarowania przestrzennego, bo taka sytuacja, jak obecnie, że tych planów rzeczywiście od wielu lat nie ma i że stosuje się wybiegi w samorządach takie, że dla konkretnego inwestora robi się tylko zmiany, to są sprawy niedopuszczalne i wymagają radykalnej zmiany.
K.G.: A dlaczego pan, panie pośle, powiedział, że być może z pana punktu widzenia największe zainteresowanie wzbudza sprawa polityki pieniężnej, rozluźnienia polityki pieniężnej?
K.M.: Nie, polityki pieniężnej i finansowej. To jest punkt, w którym z jednej strony mówimy o tym, jak wyobrażamy sobie politykę pieniężną, nie naruszając niezależności banku centralnego. To nie my podejmujemy takie decyzje, tylko bank centralny, i słusznie. Jakoś tak się zresztą dzieje, że w sytuacji, kiedy Prawo i Sprawiedliwość zaczęło mieć coraz większe poparcie społeczne, to także Rada Polityki Pieniężnej zaczęła obniżać stopy procentowe. Mamy nadzieję, że dalej będzie to kontynuowała, bo niskie stopy procentowe są dla gospodarki bardzo pozytywne, a widzimy nadal przestrzeń do ich obniżania. Natomiast w tej materii są także elementy polityki budżetowej, to jest nasza „kotwica budżetowa”, którą nikt z ekonomistów tak publicznie nie pochwalił, natomiast w kuluarowych rozmowach wszyscy uważają, że jest to bardzo dobre rozwiązanie, a nie chwalą dlatego, że myślą, że nie jesteśmy w stanie dochować tej kotwicy. 30 miliardów deficytu dziś to jest, oczywiście, najmniejszy deficyt ostatnich lat, to jest, oczywiście, dziś ponad 3% PKB, ale za cztery lata, przy odpowiednim wzroście gospodarczym będziemy mieli nieco ponad 2% PKB, a więc będzie to rzeczywiście polityka, która będzie finanse państwa trzymała w ryzach.
K.G.: I bez zabiegów kreatywnej księgowości.
K.M.: Bez zabiegów kreatywnej księgowości, a także ze skonsolidowanym budżetem. Odbierzemy na przykład ZUS-owi prawo zaciągania kredytów, nie będzie można chować „pod dywan”, jak to się czasami mówi, w budżecie różnych innych wydatków, które tak naprawdę powinny zwiększać deficyt budżetowy. Tu wyczyścimy budżet ze wszystkich tego typu niejasnych sytuacji.
K.G.: Gdyby ów program pięciofilarowy wprowadzić w życie, ile by kosztowało? Jaki to jest rząd wielkości?
K.M.: W związku z tym terminarzem prac my w tej chwili rozkładamy ten program na rok 2006 i 2007, bo w takim terminie będziemy mogli wprowadzić go w całości w życie, na przykład sprawy podatkowe dopiero za rok. I jak dziś się wydaje, zmieścimy się w kilkunastu miliardach złotych, które w budżecie bardzo łatwo znaleźć. Przypomnę państwu, że wprowadziłem taką poprawkę do budżetu w 2004 roku i półtora miliarda złotych zdjęliśmy z administracji tylko i wyłącznie ze środków specjalnych. Administracja bez żadnych problemów przeżyła rok 2004, nic nikomu się nie stało, może była nawet trochę bardziej sprawna. Takich sytuacji w budżecie jest jeszcze więcej i my je wszystkie ujawnimy.
K.G.: W pana dzisiejszych planach, jak pan wspomniał, rozmowa z Janem Rokitą telefoniczna. Coś jeszcze z punktu widzenia kontaktów z Platformą?
K.M.: Chciałbym bardzo spokojnie podejść do rozmów, bardzo szybko, ale bardzo spokojnie. Więc to, co wiem na pewno, to jest rozmowa telefoniczna, a co będzie dalej, zobaczymy.
K.G.: Tak na koniec, panie pośle, czytałem z panem wywiad w Życiu Warszawy i znalazłem odpowiedź na jedno z pytań: „Ja się generalnie nie zrzeszam, szanuję swoją wolność”. Co prawda było to w kontekście o przynależność do jakichś organizacji kościelnych, ale z takim zdaniem, z taką opinią to co pan robi w partii politycznej?
K.M.: No właśnie w partii się zrzeszam po to, by uprawiać politykę. Polityka w pojedynkę jest niemożliwa do realizacji. Partia polityczna umożliwia tworzenie zespołu, tworzenie wspólnoty, która stawia sobie cele i razem do nich zmierza, razem do nich dąży. To zrzeszenie dla mnie jest wystarczające do tego, by realizować swój zawód i swoją pasję, bo polityka jest dla mnie i zawodem, i pasją. Bez przyjaciół, bez kolegów, bez osób, które myślą podobnie jak ja nie osiągnęlibyśmy w gruncie rzeczy niczego.
K.G.: Dziękuję bardzo. Kazimierz Marcinkiewicz, kandydat Prawa i Sprawiedliwości na urząd premiera, dziś był gościem Sygnałów Dnia.
K.M.: Kłaniam się.