Monika Olejnik rozmawia z Kazimierzem Marcinkiewiczem, kandydatem PiS na premiera
Monika Olejnik: Gościem Radia ZET jest Kazimierz Marcinkiewicz, premier in spe. Wita Monika Olejnik, dzień dobry.Kazimierz Marcinkiewicz: Kłaniam się nisko.
Monika Olejnik: Panie pośle, dlaczego Platforma Obywatelska chce się spotkać z braćmi Kaczyńskimi bez Kazimierza Marcinkiewicza?
Kazimierz Marcinkiewicz: Pani redaktor, mamy do czynienia z kampanią wyborczą, kampanią prezydencką i ja rozumiem, że mamy teraz do czynienia z różnymi elementami tej kampanii. Dla kandydata Platformy Obywatelskiej, Donalda Tuska, nie przewodniczącego partii, tylko kandydata, wygodnie jest właśnie takiego spotkana się domagać.
Monika Olejnik: A nie czuje się pan urażony, że bez pana obecności?
Kazimierz Marcinkiewicz: Nie czuje się urażony, bo jest to gra kandydat na urząd prezydenta.
Monika Olejnik: Bronisław Komorowski mówi, że Platforma Obywatelska chce rozmawiać z braćmi Kaczyńskimi na temat pana, pana wad i zalet i dlatego bez udziału pana.
Kazimierz Marcinkiewicz: Właśnie dlatego moja kandydatura się pojawiła, żeby ustrzec się przed używaniem tworzenia rządu do prowadzenia kampanii prezydenckiej. Niestety, nasi przyjaciele z Platformy Obywatelskiej ciągle nie chcą tego zrozumieć i nie chcą przejść do tworzenia rządu.
Monika Olejnik: No bo czują się zawiedzeni, że to pan jest kandydatem na premiera, a nie Jarosław Kaczyński, w końcu to on najwięcej głosów w Polsce dostał.
Kazimierz Marcinkiewicz: To jest absolutna prawda, ale powinnością partii wygranej jest wskazanie kandydata na premiera. Przez wiele godzin Platforma obywatelska domagała się tego, gdy wreszcie to się pojawiło, zaczęła stawiać następne wymagania.
Monika Olejnik: No bo obawiają się, czy pan nie jest takim premierem tylko na chwilkę, czy pan nie trzyma miejsca dla Lecha Kaczyńskiego, gdyby np. przegrał wybory?
Kazimierz Marcinkiewicz: Pani redaktor, Lech Kaczyński wygra wybory prezydenckie.
Monika Olejnik: Wszystko się może zdarzyć w Polsce, wie pan.
Kazimierz Marcinkiewicz: Wszystko, także to, że Lech Kaczyński wygra wybory prezydenckie.
Monika Olejnik: No dobrze, Platforma Obywatelska zastanawia się też, czy bracia Kaczyńscy na pewno będą pana popierać i chcą od nich otrzymać taką obietnice.
Kazimierz Marcinkiewicz: Pani redaktor, my jesteśmy zwycięską partią, prowadziliśmy uczciwą, merytoryczną kampanię wyborczą właśnie po to, by przedstawić dobry program naprawy państwa. I dziś chcemy bardzo szubko przystąpić do rozmów. Na wszystkie żądania Platformy odpowiadaliśmy nieustająco, pojawiały się wtedy nowe i następne i prawdę mówiąc, my mamy wszystko. Mamy program, mamy ogromnie dużo dobrej woli, ale Polska ma mało czasu.
Monika Olejnik: Czyli dzisiaj pan przyjdzie z Jarosławem Kaczyńskim na spotkanie do Platformy Obywatelskiej?
Kazimierz Marcinkiewicz: Na pewno.
Monika Olejnik: A może pan nie zostanie wpuszczony?
Kazimierz Marcinkiewicz: Pani redaktor, bądźmy poważni! My jesteśmy przygotowani do tworzenia rządu. Powtarzam, mamy wszystko, także mamy przygotowany skład tego rządu, ale o tym będziemy rozmawiali dopiero wtedy, gdy ustalimy program. Ja proponowałem, poszedłem do Jana Rokity z samego rana, także po to, by go do tego namawiać. Namawiam Platformę Obywatelską do tego, by wskazali osobę, nie związaną z kampanią prezydencką, do tego, by tworzyć rząd. Już machina ruszyła. 19 października – namawialiśmy do tego prezydenta – prezydent Kwaśniewski zwoła posiedzenie Sejmu i 19 października będę desygnowany na stanowisko premiera. Dwa tygodnie później, rząd zostanie przyjęty przez parlament. Żarty się kończą, to jest poważne.
Monika Olejnik: Panie pośle, czy Jan Rokita przychylił się do pana namów?
Kazimierz Marcinkiewicz: Pani redaktor, ja wiem, że nawet kandydat na prezydenta nie ma już spotkań prywatnych, ale tak traktuje moje spotkanie z Janem Rokitą. To dobrze, że się spotykamy.
Monika Olejnik: Ale spotkanie stało się publiczne, czy zgodził się na to, żeby zostać wicepremierem w pana rządzie?
Kazimierz Marcinkiewicz: Obiecaliśmy sobie, że nie będziemy mówili o tym spotkaniu, o rozmowach.
Monika Olejnik: Ale już pan publicznie powiedział, że chciałby pan, żeby Jan Rokita był wicepremierem i ministrem. Jakiego resortu? Spraw wewnętrznych?
Kazimierz Marcinkiewicz: Jeśli chodzi o stanowiska ministerialne, to zasada, która będę przestrzegał, jest taka – najpierw program, potem dobór ludzi do wykonania tego programu. Dotyczy to każdego, także wicepremiera.
Monika Olejnik: Czyli to może być wicepremier bez teki?
Kazimierz Marcinkiewicz: Nie spodziewam się tego, oczywiście wykluczyć niczego nie można. Dobór osób po programie, prosta zasada, a słyszałem gdzieś, że jesteśmy w ogóle ludźmi zasad.
Monika Olejnik: No właśnie, dzisiaj czytamy w „Gazecie Wyborczej”, że właściwie podatek proponowany przez Prawo i Sprawiedliwość, to jest podatek linowy.
Kazimierz Marcinkiewicz: To nie jest żadne odkrycie, mówiłem o tym przez całą kampanię wyborczą. Jeśli chodzi o podatek dochodowy od osób fizycznych, to rzeczywiście, kwota wolna od podatku, wysoki próg pomiędzy 80, a 100 tys. zł dochodów rocznie i podatek 18 proc. to jest właśnie zmniejszanie podatków. Nawet dla najbogatszych, po to, żeby może tworzyli miejsca pracy, także z 40 do 32 proc., między innymi po to, żeby parlamentarzyści płacili jednak wysoki podatek. Ale nasz generalny, podstawy i największy sprzeciw, budzą zmiany w podatku VAT. Dla wielu milionów polskich rodzin, wydatki ok. 60 proc. miesięcznie, to jest żywność i lekarstwa. My nie możemy się zgodzić na to, żeby tym ludziom się pogorszyło, żeby podniesienie podatku VAT z 7 obecnych procent, zagroziło im codziennym wydatkom.
Monika Olejnik: Czy będę panowie spełniali obietnice przedwyborczej, jak pamiętamy, Jarosław Kaczyński, Jan Rokita, obiecywali nacjonalizacje PGNIG, czy ta obietnica zostanie spełniona?
Kazimierz Marcinkiewicz: Nie chce się upierać, co do słowa “nacjonalizacja”, natomiast zaręczam, bardzo szybko, że zrobimy porządek w PGNIG. Porządek, polegający na tym, że przesył będzie w 100 proc. w rękach skarbu państwa i Europol Gaz, w którym mamy 48 proc. udziałów, skarb państwa będzie w pełni kontrolował.
Monika Olejnik: Ale w jaki sposób?
Kazimierz Marcinkiewicz: Nasi prawnicy nad tym pracują, myślę, że w oby przypadkach będzie to inny sposób wydzielania. Jest to możliwe i zapowiadaliśmy to.
Monika Olejnik: Ale PGNiG weszło na giełdę i co?
Kazimierz Marcinkiewicz: Tak i zapowiadaliśmy, że wszyscy inwestorzy, którzy tak kapitalnie dali pieniądze na rozwój PGNIG, wiedzieli, że takie są nasze zapowiedzi. Nie okłamywaliśmy ich.
Monika Olejnik: A kto będzie płacił odszkodowania tym, którzy weszli na giełdę?
Kazimierz Marcinkiewicz: Pani redaktor, ja jestem przekonany, że wykonamy to w taki sposób, że odszkodowania nie będą potrzebne.
Monika Olejnik: Jan Rokta powiada, że odszkodowania będzie płacił minister Socha.
Kazimierz Marcinkiewicz: Pani redaktor, jeśli decyzje ponoszą urzędnicy i są to decyzje złe, to trzeba urzędników pociągnąć do odpowiedzialności. Musimy skończyć z czasami, kiedy ludzie podejmowali decyzje i nikt za nie odpowiadał. Dosyć tego.
Monika Olejnik: A skończą się czasy blatowania się z biznesmenami? Jak pan pamięta, poprzedni rząd blatował się z biznesmenami, Leszek Miller blatował się, czy pan nie będzie się blatował?
Kazimierz Marcinkiewicz: Pani redaktor, wprowadzimy takie zasady, żeby było jasne, jak urzędnicy, jak politycy, mają komunikować się z ludźmi biznesu. Muszą być zasady przeźroczyste i jawne, życie polityczne musi być przeźroczyste. Zaczynamy, nie od czego innego, tylko od siebie. To my, politycy Prawa i Sprawiedliwości, trzy miesiące temu, wypełniliśmy własne ankiety tzw. lustracji majątkowej, pokazując, jakie mamy dziś majątki i pokazaliśmy...
Monika Olejnik: No nie wszystko pan pokazał, bo dziś „Super Eksperss” panu wypomniał, że nie wpisał pan do swojego oświadczenia majątkowego niektórych sum.
Kazimierz Marcinkiewicz: Za moment. Pokazaliśmy, co robiliśmy, gdzie zarabialiśmy przez te 16 lat, żeby wykazać, że to się zgadza. Media jakoś się nie zająknęły, ale my tę zasadę wprowadzimy do życia publicznego.
Monika Olejnik: Ale słyszał pan, co mówiłam o „Super Ekspressie”? Dziś “Super Eksperss” panu wypomina, że pan nie wpisał wszystkich kwot.
Kazimierz Marcinkiewicz: Pani redaktor, to było tak. Wpisałem oczywiście, że miałem dodatkowe dochody, z jakich powodów i załączyłem PIT. W Picie te dochody były wypisane. Urzędnicy uznali, że powinny być wpisane nie tylko w Picie, ale i w oświadczeniu majątkowym, więc poprawiłem to.
Monika Olejnik: Czyli pomyłka Cimoszewicza?
Kazimierz Marcinkiewicz: Pani redaktor, jako publicysta piszący trzy teksty rocznie, wydaje się, że mogłem zarobić rocznie z tej pracy z 500 zł.
Monika Olejnik: I na koniec, czy zerwie pan przyjaźń z Wiesławem Walendziakiem, który zajmuje teraz wysokie stanowisko w Prokomie, nie będzie przychodził do pana do gabinetu?
Kazimierz Marcinkiewicz: Pani redaktor, byłbym człowiekiem niepoważnym, gdybym zrywał przyjaźnie, przyjaźń w życiu człowieka jest bardzo ważna. Ważne jest jednak to, żeby każdy, nawet nominowany na stanowisko premiera, a potem premier, by przestrzegał tych zasad, o których tu powiedziałem.
Monika Olejnik: Czyli Wiesław Walendziak nie będzie przychodził do gabinety premiera Marcinkiewicza?
Kazimierz Marcinkiewicz: Jestem przekonany, że będzie czas na to, by się spotkać i rozmawiać, bo przyjaźń jest dla każdego człowieka bardzo ważna, ale jest bardzo ważne, żeby oddzielić sprawy osobiste, a przede wszystkim gospodarcze, od życia publicznego.
Monika Olejnik: Czyli nie będzie przychodził do gabinetu, tak jak Kulczyk kiedyś przychodził do Millera?
Kazimierz Marcinkiewicz: Pani redaktor, z przyjaciółmi spotyka się przeważnie w innych miejscach niż gabinety. Gabinety są od pracy.
Monika Olejnik: Tak powiedział Kazimierz Marcinkiewicz.