Marszałek Sejmu RP Marek Jurek gościem Krzysztofa Grzesiowskiego w „Sygnałach dnia”
Krzysztof Grzesiowski: Gościmy dziś Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej, pana Marka Jurka. Dzień dobry, panie marszałku.
Marek Jurek: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.
K.G.: Właściwie jak doszło do tego, że zgodził się pan kandydować na marszałka?
M.J.: Wczoraj rano byłem przekonany, że będę kandydował i będę wybrany na marszałka Sejmu...
K.G.: No bo taka informacja się pojawiła wcześniej.
M.J.: Założeniem Prawa i Sprawiedliwości było szukanie poza naszym klubem kandydatury międzypartyjnej, która mogłaby być kandydaturą uprzednio uzgodnioną, jedyną i przyjętą przez cały Sejm. Niestety, okazało się to niemożliwe po pierwsze dlatego, że nie wyrażał zainteresowania kandydowaniem Donald Tusk, a co ważniejsze – Prawo i Sprawiedliwość nie uzyskało jasnej deklaracji od Platformy Obywatelskiej, że koledzy z Platformy są zainteresowani tworzeniem wspólnego rządu w sensie takim, żeby złożyć definitywną deklarację intencji na zasadzie – jest decyzja polityczna, będzie rząd, reszta jest kwestią uzgodnienia jego kształtu, uzgodnienia szczegółów programu. No, niestety. To nie jest rzecz, którą bym chciał dłużej komentować, dlatego że nie taka jest moja rola, ale kwestia odpowiedzialności za bezpieczeństwo państwa, gdzie Prawo i Sprawiedliwość uważa, że podjęło zasadnicze zobowiązania wyborcze, zagwarantowanie Polakom bezpieczeństwa uzdrowienia tej dziedziny życia jest przedmiotem sporu. Tam jeszcze kilka innych kwestii, dotyczących kształtu gabinetu, ale przede wszystkim ta. No i efekt był taki, że wobec braku tych uzgodnień podjęliśmy jeszcze próbę szukania marszałka poza naszym klubem w Polskim Stronnictwie Ludowym, ale tam nie było zainteresowania przyjęciem tej roli, podjęciem współpracy w tym charakterze. I Prawo i Sprawiedliwość stanęło wobec sytuacji – albo tolerować sytuację, w której brak marszałka Sejmu, brak warunków normalnej pracy Sejmu wykorzystuje się jako środek nacisków w negocjacjach koalicyjnych, ale przecież jest to nacisk kosztem państwa, dlatego że instytucje konstytucyjne muszą funkcjonować, albo zaproponować marszałka z naszego grona.
K.G.: I padło na pana.
M.J.: No i w sposób naturalny klub uznał, że moja desygnacja na wicemarszałka w takim razie zmienia się w zgłoszenie kandydatury marszałka Sejmu i w tej sytuacji bez wielkiego entuzjazmu, dlatego że wolelibyśmy układ bardziej uzgodnionej współpracy, zdecydowałem się kandydować. Oczywiście, objęcie tej funkcji to jest powód do wielkiej dumy i wielkie zobowiązanie, natomiast ja wiem, że w tej chwili stoję przed zadaniem pokazania, że można niezależnie od tego, że zostało się wybranym w wyborach konkurencyjnych, sprawować ten urząd w sposób międzypartyjny, w sposób organizujący pracę Sejmu i współpracę poszczególnych partii politycznych w Sejmie, a w przyszłości także współpracę rządu i Sejmu.
K.G.: No właśnie, po wyborze powiedział pan, że przede wszystkim chciałby, żeby Sejm dobrze pracował, to po pierwsze, a po drugie, żeby Polska miała jak najszybciej rząd. Jaki rząd, panie marszałku?
M.J.: Rząd uzgodniony przez partie zainteresowane w moim przekonaniu. W tej chwili płyną rozbieżne sygnały z tych negocjacji, ale na szczęście po pierwsze Prawo i Sprawiedliwość stale potwierdza wolę utworzenia rządu większościowego z Platformą Obywatelską i również na Platformie są politycy, którzy wyrażają przekonanie, że taki rząd jest potrzebny, że trzeba pracować nad jego powołaniem, chociaż rzeczywiście są pewne nerwowe reakcje. Ale powtórzę raz jeszcze – nie można tolerować sytuacji, że Polska nie ma instytucji konstytucyjnych, a ich brak i poczucie odpowiedzialności partii, która się kieruje zasadami patriotyczno–państwowymi, jak Prawo i Sprawiedliwość, wykorzystuje się do tego, żeby tym poczuciem odpowiedzialności, że tak powiem, przyciskać i mówić: „No, już trzeba się dogadać, bo państwo czeka”. No oczywiście, że państwo czeka i dlatego wczoraj daliśmy mu marszałka Sejmu.
K.G.: Na całą kadencję Marek Jurek będzie marszałkiem Sejmu?
M.J.: Ja rozpoczynam pracę z założeniem, że trzeba zorganizować pracę Sejmu na cztery lata i chcę kierować Sejmem przez cztery lata, natomiast złożyłem wczoraj jasną deklarację, że jeżeli byłaby taka potrzeba, że znalezienie rozwiązania, które zagwarantuje lepszą współpracę przyszłego rządu z Parlamentem i współpracę partii koalicyjnych w ramach rządu, no to moja osoba na pewno nie będzie przeszkodą do tego, żeby ten cel osiągnąć. Myślę, że tak każdy uczciwy polityk powinien traktować wykonywaną funkcję przez siebie.
K.G.: Dzisiejsza Rzeczpospolita, pytanie dziennikarzy Rzeczpospolitej do Jarosława Kaczyńskiego: „Gdyby Donald Tusk zdecydował się objąć fotel marszałka?”. Odpowiedź: „Gdyby przyszedł i powiedział: zmieniłem zdanie, chcę być marszałkiem, jestem gotów dogadać się co do rządu na racjonalnych zasadach, to, oczywiście, jesteśmy w stanie się na to zgodzić”.
M.J.: To jest całkowicie zbieżne z moimi deklaracjami.
K.G.: Nie ma pan żadnych wątpliwości co do składu Prezydium Sejmu? Co do poszczególnych osób, które zostały wybrane na funkcję wicemarszałka?
M.J.: Prawo i Sprawiedliwość zgłosiło projekt uchwały, która została przyjęta przez Sejm zupełnie zgodnie, żeby w Prezydium Sejmu były reprezentowane wszystkie kluby parlamentarne. To jest pierwsza taka sytuacja w historii niepodległej Polski, przynajmniej w historii trzeciej niepodległości, ale wydaje mi się, że w II Rzeczpospolitej też nie było takiego przypadku, żeby w Prezydium Sejmu były reprezentowane wszystkie ugrupowania parlamentarne. Ona jest o tyle zdrowa, że Prezydium powinno być takim forum przygotowywania debaty parlamentarnej i usuwania z pola sporów tego, co ma charakter techniczny i co można uzgodnić uprzednio. I dlatego... No oczywiście, jak wiadomo, ja należałem do, jak sądzę, dosyć, przynajmniej dosyć zdecydowanych polityków opozycji wobec poprzedniego rządu, więc jeżeli znaleźli się w Prezydium Sejmu jego ministrowie czy zwolennicy, to, oczywiście, różnią nas bardzo poważnie przekonania polityczne. Natomiast Sejm musi pracować razem i zadaniem Prezydium Sejmu nie jest toczenie debat, które potem się odbywają na sali sejmowej, tylko przygotowanie tych debat, przygotowanie warunków pracy parlamentarnej, żeby Sejm rzetelnie mógł przedyskutować projekty ustaw, decyzje, które ma do podjęcia, a potem żeby mógł normalnie głosować. I taka reprezentatywność w Prezydium Sejmu może ułatwić to zadanie. Tak że pod tym względem to jest bardzo dobrze.
K.G.: Swego czasu Ludwik Dorn składał deklaracje, że wicemarszałkami mogą być tylko osoby godne i bez kryminalnej kartoteki.
M.J.: Proszę pana, przyjęliśmy zasadę, że kluby parlamentarne wskazują swoich kandydatów. Wczoraj się dowiedzieliśmy o tym, że klub Samoobrony, bo zapewne do tego pan robi aluzje, zmienił swojego kandydata, ale Sejm przyjął tą zasadę pełnej reprezentacji poszczególnych ugrupowań w Prezydium Sejmu, no i te ugrupowania wskazały swoich kandydatów.
K.G.: „Nie mam zamiaru się zmieniać”, mówi Andrzej Lepper. Nie boi się pan problemów z liderem Samoobrony?
M.J.: Nas w ogóle w Parlamencie bardzo poważnie różnią przekonania polityczne, więc na pewno różnice będą bardzo zdecydowane. Natomiast jak mówię, po to jest Prezydium Sejmu, żeby spróbować usunąć z pola sporu to, co może dobrze przygotować debatę i decyzje w Parlamencie. Będziemy próbowali to robić.
K.G.: Jak pan myśli zmienić oblicze Sejmu, jego notowania w opinii publicznej? Bardzo niskie, przyzna pan przecież, pod koniec ostatniej kadencji.
M.J.: Tak, dlatego wczoraj przypomniałem posłom o tradycji, którą powinniśmy stale mieć przed oczyma. Jest zasługą mojego poprzednika, marszałka Cimoszewicza, że umieścił w Sejmie to, co powinno tam być od dawna, to znaczy tablicę marmurową pokazującą nazwiska posłów poległych i zamordowanych za Polskę w okresie II wojny światowej. Dobrze, że ona jest przed oczyma posłów. A z drugiej strony dobrze też pamiętać o tym, że ci ludzie, kiedy wykonywali swoje urzędy parlamentarne, też nie byli szczególnie popularni, bo w II Rzeczpospolitej Sejm też nie zawsze miał dobrą prasę. Natomiast przede wszystkim, nie powołując się na zasługi przodków, to my powinniśmy mieć ich przed oczyma i wiedzieć, jaki jest nasz obowiązek. Moim zadaniem jako marszałka Sejmu jest podniesienie powagi jego prac. Również, powiem, bardzo zdecydowane reagowanie na naruszanie powagi Sejmu przez posłów. Tutaj bardzo potrzebna będzie Komisja Etyki Poselskiej, dlatego że są pewne zachowania, które nigdy nie powinny mieć miejsca ani na terenie Sejmu czy gmachów sejmowych, takich jak hotel poselski, ani też nigdy nie powinny mieć miejsca w odniesieniu do jakiegokolwiek posła, gdziekolwiek pracuje, gdziekolwiek przebywa czy jaki jest jego status w tym momencie, osoby prywatnej czy publicznej, dlatego że poseł jest zawsze osobą publiczną. I takie wymagania trzeba stawiać i w ten sposób, mam nadzieję, że autorytet Parlamentu odbudujemy.
Oczywiście, jest sprawa jeszcze ważniejsza, to znaczy współpraca z rządem. Ja mam nadzieję, że rząd względnie szybko zostanie powołany, być może na następnym posiedzeniu Sejmu, do tego chciałbym zmierzać, a wtedy się rozpoczyna normalna współpraca. Chodzi o to, żeby budżet był jak najszybciej przyjęty, wiadomo, że w pewnym sensie nowy rząd wchodzi już w terminarz budżetowy. To nie jest nasza wina, tylko terminarza wyborczego, który jest konstytucyjny i niezależny, ale trzeba pokazać, że jak najszybciej trzeba...
K.G.: No tak, ale najwyższa pora to zmienić, panie marszałku, już od lat wszyscy mówią, że to jest zła formuła – jesienne wybory.
M.J.: Terminy wyznacza Konstytucja, terminy nie są wyznaczane przez decyzje Parlamentu, tylko przez Konstytucję i Konstytucji musimy być posłuszni. Oczywiście, Konstytucję można i uważam, że trzeba zmienić, ale póki żyjemy pod rządami tej Konstytucji, to musimy wykonywać jej dyspozycje.
K.G.: Czy ma pan przed oczami widmo rządu mniejszościowego tworzonego przez pana partię?
M.J.: Rządy mniejszościowe zdarzały się w III Rzeczypospolitej, począwszy od rządu Jana Olszewskiego. To nigdy nie było rozwiązanie najlepsze, dlatego po to jest Parlament, żeby wyłonić większość parlamentarną. I w tym zakresie, w jakim będę mógł pomóc w tych pracach, czy poprzez pomoc aktywną, czy poprzez inne rozwiązania, o których przed chwilą mówiliśmy, oczywiście, będę pomagał.
K.G.: A te 265 głosów, które pan wczoraj otrzymał, to jakiś sygnał o możliwej współpracy Prawa i Sprawiedliwości z tymi partiami, które głosowały na pana?
M.J.: To jest względna większość, ja wygrałem dużą większością głosów, ale w głosowaniu konkurencyjnym. Dla mnie ważniejsze jest to, że niezależnie od tego, w jaki sposób dzisiaj poszczególne partie polityczne to komentują, to zgodziliśmy się co do na przykład zasady organizacji Prezydium Sejmowego. To jest bardzo duże osiągnięcie, dlatego że to była zgodna decyzja stronnictw reprezentowanych w Sejmie.
K.G.: Dlaczego, panie marszałku, pana zdaniem, sprawy wzięły taki, a nie inny obrót? Prawie od roku społeczeństwo było przygotowywane na koalicję Platforma/Prawo i Sprawiedliwość, a tymczasem nic z tego nie wyszło.
M.J.: To jest w większym stopniu pytanie do premiera Marcinkiewicza w tej chwili, który zapewne przedstawiłby, gdyby tutaj był, szczegóły toczących się negocjacji. Ja mogę się odnieść do ich warstwy historycznej. Trzeba powtórzyć, że przedmiotem sporu między obiema partiami stała się niechęć Platformy Obywatelskiej do faktu, że Prawo i Sprawiedliwość musi zrealizować program bezpieczeństwa, które zapowiadało w tych wyborach i na który Polacy dali Prawu i Sprawiedliwości mandat, to znaczy program począwszy od walki z korupcją w sferze władzy, poprzez również utworzenie instytucji do tego potrzebnych, po prawnokarną ochronę zwykłego obywatela przed różnego rodzaju bandytyzmem, chuligaństwem, naruszaniem naszych praw, to znaczy prawa do życia, zdrowia, mienia. I ten program musi być wykonany. I postulatem Prawa i Sprawiedliwości w negocjacjach było otrzymanie właściwego instrumentarium do tego, to znaczy właściwej reprezentacji w rządzie.
Druga rzecz – przedmiotem sporu był kształt rządu. Od początku po zwycięstwie w wyborach w konsekwencji ich wyniku i wygranej PiS-u polityk Prawa i Sprawiedliwości objął stanowisko premiera. Dziś to już jest nie urzędujący, ale desygnowany premier, który przygotowuje powołanie rządu. Ofertą dla Platformy Obywatelskiej było stworzenie zrównoważonego rządu, który obie partie będą solidarnie popierać, z którym się będą mogły w pełni utożsamić. Odpowiedzią na to był postulat Platformy Obywatelskiej większości miejsc w rządzie. No i trzeba powiedzieć, że jako partia, która wygrała wybory Prawo i Sprawiedliwość musi zrealizować swój program w dziedzinie bezpieczeństwa czy w dziedzinie praw rodziny.
Wydaje mi się, że mówienie przez polityków Platformy, że Prawo i Sprawiedliwość dąży do monopolu w dziedzinie wszystkich instytucji mundurowych jest zupełnie fałszywe, skoro propozycją adresowaną bezpośrednio do pana przewodniczącego Rokity było objęcie Ministerstwa Obrony Narodowej. Trudno o bardziej mundurowe ministerstwo niż obrona. Objęcie takich ministerstw, jak Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Ministerstwo Finansów, rozszerzone Ministerstwo Edukacji Narodowej, oczywiście, mówiliśmy o MSZ, ale MSZ wzmocniono o integrację europejską. Trudno mówić, że to nie jest solidna reprezentacja w rządzie, który – jak mówię – propozycja była taka, żeby w rządzie obie partie były reprezentowane w równym stopniu. Czyli pomijając stanowisko premiera, wynikające z tego, kto wygrał wybory, projekt był i jest taki, żeby to był rząd solidarności i równowagi, ale – jak mówię – rząd, który zrealizuje program Prawa i Sprawiedliwości w dziedzinie uczciwości, bezpieczeństwa, praw rodziny. Tutaj akurat doskonale rozumiem stanowisko mojej partii, która mówi: „Otrzymaliśmy mandat od Polaków i musimy ten program zrealizować”.
K.G.: Tak na koniec – przyszło panu kiedykolwiek do głowy, że będzie pan Laską Marszałkowską otwierał posiedzenie Izby?
M.J.: Ja mam świadomość jedną – nie chcę oceniać innych, ale na pewno w zestawieniu z ludźmi, którzy ten urząd wykonywali w historii, a to jest ten sam urząd, my bardzo często zapominamy o tym, takimi jak Wojciech Trąmpczyński, pułkownik Walery Sławek czy Wiesław Chrzanowski, oczywiście, każdy człowiek w porównaniu z ofiarą tamtych ludzi dla Polski musi się czuć niegodny. Myślę, że z takim uczuciem pokory ten urząd należy wykonywać, ale, oczywiście, historia Polski toczy się dalej i nasz Sejm powinien mieć poczucie zadań, które przed nim stoją, zadań polegających nie na tym, żeby dobrze wypadać w prasie kolorowej, ale żeby tworzyć trwałe fakty, które trwale i dobrze zapiszą się w życiu Polaków.
K.G.: Dziękuję bardzo za wizytę i za rozmowę. Marek Jurek, Marszałek Sejmu Rzeczypospolitej, dziś gość Sygnałów Dnia.
M.J.: Dziękuję bardzo.