Siła w równowadze - Kazimierz Marcinkiewicz gościem „Sygnałów dnia”
Krzysztof Grzesiowski: Dziś rozmowa z Kazimierzem Marcinkiewiczem. Dzień dobry, panie premierze.
Kazimierz Marcinkiewicz: Dzień dobry.
K.G.: Czy podtrzymuje pan zapowiedź o piątkowym podpisaniu umowy koalicyjnej i o przyszłoponiedziałkowej liście nowych ministrów przedstawionej prezydentowi Kwaśniewskiemu?
K.M.: Tak, nie ma potrzeby żadnej zwłoki. Wręcz przeciwnie – jestem przekonany, że po tylu miesiącach kampanii, tygodniach ostatnich głosowań nie ma czasu na zwłokę, tylko trzeba bardzo szybko pracować. I właśnie to robimy. Harmonogram jest w tej chwili realizowany i w piątek będzie dokument, który będzie do podpisania.
K.G.: A Donald Tusk powiada, że ostateczną decyzję o wejściu do rządu Platforma podejmie w weekend, podczas posiedzenia rady krajowej partii.
K.M.: Tak, ale właśnie dlatego jest taki harmonogram, bo obie partie mają swoje ciała statutowe, które muszą zatwierdzić utworzenie koalicji, także Prawo i Sprawiedliwość. I po to jest jeszcze sobota i niedziela przed zatwierdzeniem tego przez prezydenta, żeby właśnie te statutowe organy mogły podjąć ostateczne decyzje.
K.G.: Jak pan ocenia ochotę Platformy wejścia do koalicji z Prawem i Sprawiedliwością, zwłaszcza po wczorajszym późnym wieczorze i pana spotkaniu w Telewizji Polskiej z Janem Rokitą?
K.M.: Ciągle nie mam pewności. Nie mam pewności, bo tak naprawdę utworzenie koalicji to nie są rozmowy w zespołach, to nie jest program, który się wspólnie debatuje, to nawet nie są tak do końca personalia. Utworzenie koalicji to jest przede wszystkim decyzja polityczna. To Donald Tusk, Jan Rokita, nie wiem, kto jeszcze w Platformie Obywatelskiej muszą tego chcieć, muszą podjąć taką polityczną decyzję, że zamierzają utworzyć wspólną koalicję. I wtedy wszystkie inne sprawy, także te programowe, także personalne, będą podejmowane dużo szybciej. Ja wiem, że dziś spotykają się władze Platformy Obywatelskiej i że taka decyzja, ta polityczna, najważniejsza decyzja zapadnie.
K.G.: Jan Rokita może chcieć, ale na przykład Grzegorz Schetyna czy Bronisław Komorowski już nie. I co wtedy?
K.M.: Właśnie o to, aby była to decyzja całej partii chodzi, właśnie dokładnie o to.
K.G.: Czy bardzo się pan zdziwił, kiedy wczoraj dowiedział się pan z ust Jana Rokity, że trzeba rozdzielić stanowiska ministra sprawiedliwości od prokuratora generalnego i że PiS nie może kierować resortem sprawiedliwości, resortem spraw wewnętrznych i administracji i mieć kontroli nad służbami specjalnymi?
K.M.: Bardzo się zdziwiłem, tym bardziej że po raz pierwszy padło to właśnie w czasie naszej rozmowy w telewizji, a nie słyszałem o tym, żeby to w mediach negocjować jakiekolwiek sprawy koalicyjne.
K.G.: A miało nie być dyskusji w świetle kamer.
K.M.: No więc właśnie, wczoraj jednak Jan Rokita wrócił do tego. Ale ja zdziwiłem się już wcześniej, bo zdziwiłem się na konferencji prasowej, na której Jan Rokita powiedział, że to jest niedopuszczalne, żeby jeden polityk danej partii był prezydentem, drugi premierem. No, to jest jakby trochę podważanie wyborów. Lech Kaczyński wygrał wybory prezydenckie, Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory parlamentarne. To jest zupełnie naturalne. I teraz my nie możemy oszukać ludzi i powiedzieć: jeśli PiS ma prezydenta i ma premiera, no to w takim razie rząd będzie tworzony przez Platformę Obywatelską. No, to byłoby także oszukiwanie wyborców. Dlatego my mówimy i będę do tego namawiał nadal Jana Rokitę i całą Platformę Obywatelską, aby rząd był rządem równowagi. Równomierny podział ministerstw pomiędzy oba ugrupowania, także w najważniejszych resortach (równomierny podział, bo tylko jak jest równowaga pomiędzy dwoma partiami, to tylko wtedy możemy całą siłę, jaką ta koalicja może mieć, a takiej siły nie miał do tej pory nikt – to jest ponad 280 mandatów w Sejmie, to jest ponad 80 mandatów w Senacie i to jest dobry prezydent, pracujący razem z nami), to jest siła, która absolutnie Polskę może zmienić radykalnie, która może naprawić państwo.
K.G.: Ale jak rozumiem, tych trzech resortów, o których mowa, Prawo i Sprawiedliwość nie przekaże w gestię Platformy Obywatelskiej.
K.M.: Po pierwsze nie ma takich trzech resortów, to znaczy służby specjalne są tak czy inaczej w gestii premiera i tego nikt i nic nie zmieni. Premier za to odpowiada.
K.G.: No więc dwóch resortów i tego trzeciego, będącego w gestii.
K.M.: Tak, premier zawsze za to odpowiada i tu nie ma dwóch zdań. Natomiast zdziwienie moje bierze się przede wszystkim z faktu, że Prawo i Sprawiedliwość powstało po to, by naprawić państwo w zakresie bezpieczeństwa wewnętrznego, zewnętrznego i wymiaru sprawiedliwości. Toż właśnie zaczęło się wszystko od tego, gdy Lech Kaczyński był ministrem sprawiedliwości. I rzeczywiście nasz program naprawy państwa w tym zakresie – naprawy sądownictwa, prokuratury, policji, innych służb, zespolenie całego państwa w tym zakresie, także naprawa administracji – to jest program powszechnie znany i powszechnie przez wszystkich przyjmowany.
K.G.: Czyli nie będzie tu żadnych ustępstw ze strony Prawa i Sprawiedliwości.
K.M.: Panie redaktorze, to jest tak, że albo jest to takie szachowanie, albo jest to taka normalna metoda przyjęta w czasie prowadzenia negocjacji, że stara się jak najwięcej partner ugrać, w związku z tym licytuje bardzo wysoko, albo jest to sytuacja jakiegoś zadziwiającego strachu, bo ja wczoraj jednak słyszałem takie słowa, że „nie może być tak, żeby trzy resorty były w jednym ręku”. Na całym świecie tak jest, wygrywają partie i mają resorty w swoich rękach i to nikogo i niczego nie dziwi. No przecież chcemy zrobić porządek. Chyba, że ktoś tego porządku się trochę boi. Dla mnie z zupełnie niezrozumiałych powodów.
K.G.: Padł przykład podziału tek ministerialnych w rządzie niemieckim, gdzie zwycięska CDU podzieliła się z przegraną SPD w taki sposób, że to na dobrą sprawę SPD ma ogromny wpływ na rządzenie krajem.
K.M.: Tak, i w naszym przekonaniu w bardzo podobny sposób trzeba postąpić w Polsce, to znaczy my dzieląc te resorty, na przykład resorty państwowe, odpowiadające za państwo, to jest resort spraw zagranicznych, integracji europejskiej, obrony narodowej, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych i administracji, chcemy je rozdzielić równomiernie. Nie ma tu żadnych problemów z tym, że jest to...
K.G.: Czyli te pierwsze dwa dla Platformy, a drugie dwa dla Prawa i Sprawiedliwości.
K.M.: Na przykład. Mamy sytuację podobną w sprawach gospodarczych – są cztery główne resorty w tym zakresie, to jest finanse, gospodarka, skarb i infrastruktura, również chcemy je podzielić dwa na dwa. Tylko w ten sposób stworzymy równowagę i koalicja w całości będzie odpowiedzialna za wszystkie sprawy – i państwowe, i gospodarcze, i społeczne, i wszystkie inne.
K.G.: No tak, pan z jednej strony mówi o podziale tek ministerialnych dotyczących sfery gospodarczej, a z drugiej strony jeden z liderów Platformy, Mirosław Drzewiecki, powiada: „Albo niech Prawo i Sprawiedliwość weźmie całą odpowiedzialność za ministerstwa gospodarcze, albo przyzna, że to, co mówiło w kampanii, było tylko wyborczą propagandą”.
K.M.: No właśnie, i jak to zrozumieć? To jest rzeczywiście...
K.G.: Ba, jest jeszcze Ministerstwo Zdrowia.
K.M.: To jest rzeczywiście sytuacja zadziwiająca. Trudno sobie wyobrazić podział Ministerstwa Zdrowia, to jest oczywiste. Natomiast wszystkie pozostałe muszą być zrównoważone, żeby wspólnie realizować nasze programy. Albo utworzymy rząd, który będzie miał jeden program, albo (nie rozumiem tej propozycji) mielibyśmy dzielić resorty w taki sposób, że jedna partia realizuje jeden program, druga drugi program. Najlepiej jeszcze dać takie kompetencje wicepremierowi, żeby był nad premierem i wtedy już rzeczywiście mamy sytuację dwóch rządów. Ja takich rządów w Europie i w cywilizowanym świecie nie znam i mam nadzieję, że to ze strony Platformy Obywatelskiej jest tylko licytacja.
K.G.: A taki wariant, że Platforma przechodzi do opozycji i popiera tylko niektóre z wybranych ustaw przedkładanych przez rząd w Parlamencie?
K.M.: Prawdę mówiąc, czekam na decyzję w tej sprawie. I czekam na decyzję męską, bo to trzeba podjąć, to znaczy to jest tak, że można zrozumieć tego typu zachowania tuż po przegranych wyborach, ale my dziś możliwości straty czasu już nie mamy, bo Polacy na ten rząd czekają. I Platforma Obywatelska musi się opowiedzieć, czy chce wejść do rządu, czy chce współtworzyć rząd, czy chce rzeczywiście grać na zwłokę, nie wiadomo z jakich powodów.
K.G.: Było nie było to już miesiąc minął od wyborów parlamentarnych, akurat dzisiaj mija, 25 września.
K.M.: Tak jest i jesteśmy do tej pracy przygotowani. I te zespoły, które wczoraj rozpoczęły prace, pomimo że jeszcze nadal były przetargi z obu stron w różnych sprawach, one także pokazały, że jest duża szansa na bardzo szybkie opracowanie wspólnego programu.
K.G.: No dobrze, panie premierze, ale jeśli nie tak, czyli nie Platforma i Prawo i Sprawiedliwość, to jak inaczej?
K.M.: Mówiłem wielokrotnie – ja sobie nie wyobrażam innej sytuacji, nie wyobrażam sobie z bardzo prostego powodu. Partia może podejmować różne decyzje, ale tak naprawdę partia nie jest sama dla siebie i nie jest dla swoich polityków. Partia jest dla swoich wyborców i wyborcy zarówno Prawa i Sprawiedliwości, jak i wyborcy Platformy Obywatelskiej chcieli, żeby był rząd koalicyjny. Wielokrotnie o tym mówią ludzie wszędzie w gruncie rzeczy i obie partie przedstawiły program naprawy państwa. Dziś dezercja Platformy Obywatelskiej z realizacji tego programu byłaby absolutnie niezrozumiała.
K.G.: Czy cokolwiek może wyjaśnić dokończenie pierwszego posiedzenia Sejmu jutrzejsze i wybór marszałka Izby?
K.M.: Tak, zapewne, to jest posiedzenie ważne, bo już przedłużać ukonstytuowania się Sejmu nie można. Jutro muszą zapaść decyzje...
K.G.: Czyli nie da się zrobić jeszcze jednej przerwy?
K.M.: Jestem przekonany, że to jest absolutnie niemożliwe. Muszą ruszyć prace komisji, są już potrzebne prace Sejmu, są już ważne sprawy do załatwienia w Sejmie, czas upływa niemiłosiernie, tak że tak, jutro muszą być podjęte decyzje. Ja bardzo się cieszę z faktu, że zarówno Lech Kaczyński, jak i Jarosław Kaczyński zaproponowali tę funkcję marszałka Sejmu dla Donalda Tuska, bo jest to bardzo honorowe rozwiązanie tej sytuacji, jaką mamy po wyborach prezydenckich. Funkcja marszałka Sejmu to jest druga osoba w państwie, to jest funkcja dla funkcjonowania państwa bardzo ważna. Wydaje się, że Donald Tusk byłby bardzo dobrym marszałkiem Sejmu.
K.G.: No tak, ale dzisiaj ten kandydat nazywa się Bronisław Komorowski, kandydat Platformy Obywatelskiej. Też dobry kandydat?
K.M.: Jestem przekonany, że do czasu dzisiejszego posiedzenia zarządu Platformy jest ta kandydatura (i temu się nie dziwię) podtrzymywana, do dzisiejszego dnia. Natomiast że w ogóle została wystawiona, to już mówiłem, że jestem zadziwiony, dlatego że Bronisław Komorowski nie pokazał się jako polityk, który łączy, nie pokazał się jako człowiek kompromisu, nie pokazał się jako człowiek, po którym na funkcji marszałka można oczekiwać bliskiej współpracy, współdziałania dla i tworzenia rządu, i dobrej współpracy pomiędzy rządem i Parlamentem, a także pomiędzy koalicją a opozycją. Bronisław Komorowski należał do tych polityków Platformy Obywatelskiej, którzy najmocniej krytykowali Prawo i Sprawiedliwość, i to nie tylko w czasie ostatnich tygodni kampanii, ale tak naprawdę od niemalże roku czasu.
K.G.: Czy widzi pan nieuchronność sporu między prezydentem Rzeczpospolitej Lechem Kaczyńskim a premierem rządu Kazimierzem Marcinkiewiczem? A jeśli tak, to w jakich przypadkach, w jakich sprawach może do niego dojść?
K.M.: Nie, ja mam nadzieję, że także to była przyczyna głosowania na Lecha Kaczyńskiego, aby doprowadzić do sytuacji, że władze współpracują w realizacji wspólnego programu. To jest także wielka zaleta tej sytuacji, w której się znaleźliśmy. Trzeba tę sytuację właśnie jak najlepiej wykorzystać, bowiem dobra współpraca prezydenta i premiera gwarantuje szybszą realizację programu, a jednocześnie prezydent, który startował do wyborów z bardzo podobnym programem będzie świetnym recenzentem, krytykiem rządu, będzie tym, który będzie pilnował realizacji programu. To dla wyborców, dla polskiego społeczeństwa jest najlepsze rozwiązanie.
K.G.: A co będzie, jeśli prezydent wystąpi z inicjatywą, z którą pan nie będzie się absolutnie zgadzał? Może dojść do takiej sytuacji.
K.M.: Jestem przekonany, że tak, ale wtedy...
K.G.: To wtedy pójdzie pan ze skargą do prezesa partii?
K.M.: Nie, mówię, że startowaliśmy z tym samym programem, więc może się tak zdarzyć, że my z jakichś powodów w rządzie będziemy starali się zrealizować coś innego, a prezydent będzie pokazywał, że ten nasz program, z którym startowaliśmy do wyborów był zupełnie inny. I takie pomyłki, takie odejścia zdarzają się, a nie powinny się zdarzać, bo generalnie na tym polega rządzenie, by pokazać program i ten program zrealizować.
K.G.: Dziękuję bardzo, panie premierze. Kazimierz Marcinkiewicz dziś był gościem Sygnałów Dnia.
K.M.: Dziękuję bardzo.