http://www.pis.org.pl/
Serwis Wyborczy
Aktualności
11.10.2005 | Wywiad | źródło: Radio Zet

Kandydat Prawa i Sprawiedliwości na premiera Kazimierz Marcinkiewicz gościem Moniki Olejnik w Radiu ZET

Monika Olejnik: Gościem Radia ZET jest Kazimierz Marcinkiewicz, premier in spe. Wita Monika Olejnik, dzień dobry.

Kazimierz Marcinkiewicz: Dzień dobry.

Monika Olejnik: Panie pośle, tygodnik “Wprost” opisuje pana związki z biznesmenem Janem Łuczakiem, czy poda pan tygodnik “Wprost” do sądu?

Kazimierz Marcinkiewicz: Najpierw będę domagał się zamieszczenie sprostowania w tygodniku “Wprost”, bowiem informacje, które są tam zawarte są nieprawdziwe, a dziennikarze byli przy ich zdobywaniu nierzetelni. Nierzetelność ta, przede wszystkim , polegała na tym, że zadzwonili do moich braci, powiedzieli o co chodzi, oni poprosili o to, żeby mogli sprawdzić w dokumentach, jak się rzecz ma i dziennikarze po raz drugi do nich nie oddzwonili. Nie oddzwonili z bardzo prostego powodu, otóż tekst ten jest tekstem na zamówienie.

Monika Olejnik: Zamówiony przez kogo?

Kazimierz Marcinkiewicz: Nie wiem przez kogo jest zamówiony. Proszę zwrócić uwagę, pani redaktor, bracia pożyczają człowiekowi pieniądze, a tygodnik “Wprost” pisze, jeszcze dowodzi to w różny sposób, podając różne fakty - bo ten tekst zawiera oczywiście także fakty - że jest odwrotnie. Że to moi bracia, a nawet ja, pożyczali od Jana Łuczaka. To jest niestety absolutna manipulacja.

Monika Olejnik: Czyli ma pan, panie pośle, bardzo zamożnych braci, którzy mogą pożyczając pieniądze bogatemu człowiekowi, Janowi Łuczakowi, tak?

Kazimierz Marcinkiewicz: Mój młodszy brat Arkadiusz prowadzi działalność gospodarczą od wielu lat, nie powiem, żeby był bogaty, ale do ubogich nie należy.

Monika Olejnik: Czyli nie prawdziwa jest informacja, że bracia pożyczali, tylko bracia pożyczali Janowi Łuczakowi?

Kazimierz Marcinkiewicz: Tak, takie mam oświadczenia moich braci.

Monika Olejnik: A czy prawdziwa jest informacja, że pan Jan Łuczak sponsorował wycieczkę pana i pan rodziny do kurortów narciarskich?

Kazimierz Marcinkiewicz: Nie, pani redaktor, w ogóle o tym wyjeździe Łuczaka, moich dwóch braci i najstarszego syna w Alpy, to ja opowiedziałem dziennikarzom, w dobrej wierze, bo ja nie mam absolutnie nic do ukrycia.

Monika Olejnik: Dobrze, a kto płacił za tą wycieczkę?

Kazimierz Marcinkiewicz: Oczywiście, że sam płaciłem. Przecież nie mogę sobie i nigdy nie pozwoliłem, żeby ktokolwiek płacił za moje wydatki. To jest absolutnie niemożliwe. Absolutnie.

Monika Olejnik: Ja przeczytam pana z zapisu taśmy z tygodnika “Wprost” pana słowa: “My razem pojechaliśmy w góry, w Alpy, Łuczak załatwiał te wszystkie sprawy, wykup hotelu i czegoś tam, my jeździliśmy na narty w Sudety i on nam mówił, że to są takie same kwoty jeśli chodzi o Alpy i wykupił. Pamiętam, że potem, jak powiedział jaka to jest kwota, to nas po prostu zbiło z nóg i długo zbieraliśmy pieniądze, by wypłacić, zwrócić mu, za wykupione przez niego miejsca.”

Kazimierz Marcinkiewicz: Pani redaktor, jak ja zobaczyłem dziennikarza, który będzie ze mną przeprowadzał wywiad, to ja też poprosiłem swoje służby i też przynieśli magnetofon – o, ten sam, który mam teraz przed sobą – i także nagrałem to nagranie, właśnie dlatego, że ja odpowiadałem na to pytanie, że być może, że proszę spytać brata, że te sprawy brat załatwiał, może było w taki sposób. To były absolutnie przypuszczenia, czynione w obecności dziennikarzy, z mojej strony. Jak ten artykuł jest prawdziwy, to tak, jak wczorajsza reakcja pana redaktora w telewizji. Otóż pan redaktor, jeden z autorów tego tekstu w telewizji, oglądałem tylko parę minut wiadomości, to obejrzałem, mówi tak: Otóż, jak ja powiedziałem braciom, jakie to są kwoty, to im włosy zjeżyły się na głowie. Pani redaktor widzi mnie, prawda? Mi włosy zjeżyły się na głowie? Ja nie mam włosów. Rzeczywiście to wygląda bardzo widowiskowo, ale tak ma właśnie wyglądać. To ma być widowiskowe.

Monika Olejnik: No i żony weki robiły, to prawda, czy nie?

Kazimierz Marcinkiewicz: To nie na ten wyjazd. Na następny.

Monika Olejnik: Nie na ten wyjazd, czyli też nieprawda. Czyli było tak, że państwo razem pojechali, ale pan płacił za siebie, a Łuczak nie kupował panu żadnych miejsc, tak?

Kazimierz Marcinkiewicz: U nas mamy taki system, że wszystkie sprawy wyjazdowe na narty załatwia młodszy brat, który od dwudziestu paru lat jeździ na nartach, ja dopiero od pięciu i zawsze to on wszystko opłaca, załatwia, rezerwuje, przygotowuje.

Monika Olejnik: Za ten fragment chcę pan podać do sądu tygodnik ”Wprost” jeśli pana nie przeprosi?

Kazimierz Marcinkiewicz: Tak, oczywiście. Nie ma takiej możliwości, żebym ja pożyczał od kogokolwiek pieniądze, oprócz od swoje rodziny i od banku, od dwudziestu paru lat tego samego.

Monika Olejnik: Tylko powiem słuchaczom, że Kazimierz Marcinkiewicz ma przed sobą magnetofon, na który została nagrana rozmowa z dziennikarzami z tygodnika “Wprost”, czyli odwrotnie.

Kazimierz Marcinkiewicz: Tak jest.

Monika Olejnik: Druga sprawa. Czy wg pana, Jan Łuczak postępował etycznie będąc doradcą ministra łączności, a jednocześnie pracując dla austriackiego banku, a tenże bank miał wykupić Bank Pocztowy w Bydgoszczy?

Kazimierz Marcinkiewicz: Pani redaktor, ale jaki to jest związek ze mną?

Monika Olejnik: Nie, tak w ogóle pana pytam, czy tak powinno być?

Kazimierz Marcinkiewicz: Pewnie nie. Wg naszego kodeksu prezydenckiego absolutnie jest to wykluczone, żeby doradcy mieli jakikolwiek konflikt interesów w swoim postępowaniu. Ten kodeks, który my przyjęliśmy, czyli jak gdyby, połowa rządu z PiS-u, a jestem przekonany do tego, że namówię do tego kolegów z Platformy Obywatelskiej, będzie bezwzględnie przestrzegany, tzn. będzie tak przestrzegany, że jeżeli ktokolwiek będzie naruszał, nawet nie ustawy, tylko ten kodeks honorowy, to nie będzie go w rządzie.

Monika Olejnik: Tygodnik “Wprost” pisze również, że w spółce Telecom Media, która należy w części do pana Łuczaka, pracuje pana syn i pana brat.

Kazimierz Marcinkiewicz: Nie, brat nie pracuje i nie pracował nigdy w tej firmie, pracował prze krótki okres, parę lat temu, w jakieś innej firmie Łuczaka, z tego co wiem.

Monika Olejnik: A syn?

Kazimierz Marcinkiewicz: Syn tak, syn pracuje. Pani redaktor, syn ukończył licencjat z informatyki, szukał pracy i ja jemu powiedziałem rzecz następującą: Błagam, nie szukaj pracy w żadnej spółce skarbu państwa i nie szukaj pracy w żadnej spółce, która ma jakąkolwiek styczność ze skarbem państwa.

Monika Olejnik: Ale sam sobie zalazł pracę, czy pan mu pomógł?

Kazimierz Marcinkiewicz: Nikt nie uwierzy, ale ja nie kłamie. Tak, on sobie znalazł tą pracę sam i ja w tym nie uczestniczyłem. On pracuje w prywatnej firmie, która nie ma żadnych związków ze skarbem państwa. Żadnych.

Monika Olejnik: Ale pełno tego Łuczaka wokół pana. Łuczak finansował Instytut Środkowoeuropejski....

Kazimierz Marcinkiewicz: Nie tylko i nie Łuczak, tylko jego żona Danuta Łuczak.

Monika Olejnik: Ale rodzina.

Kazimierz Marcinkiewicz: Nie pani redaktor, to nie jest to samo. Danuta Łuaczak jest żoną Jana Łuczaka, ale jest bardzo porządną, solidną kobieta, matką piątki dzieci...

Monika Olejnik: Ale pan Łuczak też jest porządnym mężczyzną, ojcem piątki dzieci.

Kazimierz Marcinkiewicz: Tak. Jest osobą zamożną, razem z innymi osobami - bo tych osób, które były sponsorami instytutu było bardzo wiele - my dostaliśmy także grant UKIE, dostaliśmy grant NBP, dlatego, że wydawaliśmy – ja już w instytucie nie jestem – Instytut wydaje Międzynarodowy Przegląd Polityczny, uznany dwumiesięcznik.

Monika Olejnik: Dobrze, ale pan sprzedał udziały panu Walendziakowi?

Kazimierz Marcinkiewicz: Tak jest.

Monika Olejnik: Za ile sprzedał pan udziały?

Kazimierz Marcinkiewicz: Za tyle, ile jest wpisane w moim oświadczeniu majątkowym, które właśnie wczoraj wypisałem i złożyłem w parlamencie. Jest to wszystko zapisane.

Monika Olejnik: Czyli za ile?

Kazimierz Marcinkiewicz: Za tyle, za ile kupowałem, za taką wartość, jaka jest, za 50 tys. zł.

Monika Olejnik: Pan Łuczak sponsorował też – pisze tygodnik “Wprost” – klub siatkarski, którego pan jest wiceprezesem.

Kazimierz Marcinkiewicz: O Boże. Koszykarski...

Monika Olejnik: Koszykarski, to moja wina, przepraszam.

Kazimierz Marcinkiewicz: Pani redaktor, klub ma trzydziestu paru sponsorów, bardzo różnych. I znów, w związku z tym, że byłem wiceprezesem tego klubu - złożyłem już także z tego klubu dymisje - to proponowałem, by żadna spółka skarbu państwa nie sponsorowała naszego klubu. To było bardzo trudne, bo w Gorzowie znaleźć sponsorów prywatnych jest bardzo trudno, ale znaleźliśmy i poradziliśmy sobie.

Monika Olejnik: Panie pośle, ograniczy pan kontakty z Janem Łuczakiem?

Kazimierz Marcinkiewicz: Pani redaktor, nawet więcej pani powiem, ja wprowadziłem taką zasadę dla rządu i napisałem to m.in. we wczorajszym dokumencie wręczonym Janowi Rokicie, że wszyscy ministrowie i także premier, będą informowali nas na stronach internetowych o wszystkich swoich zewnętrznych spotkaniach. Jeżeli ktokolwiek będzie spotykał się z biznesmenem....

Monika Olejnik: Z Mirosławem Styczniem, co panu wytyka Platforma Obywatelska.

Kazimierz Marcinkiewicz: Pani redaktor, ja mógłbym zrobić codziennie zdjęcie Donalda Tuska z Grzegorzem Schetyną, czy z panem posłem Sośnierzem, którzy też mają postawione jakieś sprawy sądowe. To jest jakieś szaleństwo.

Monika Olejnik: Panie pośle, ale oczekuje od pana prawdy, pan Schetyna nie ma żadnych zarzutów postawionych, tylko to on podał tygodnik “Newsweek” do sądu, żadnych zarzutów wobec niego nie ma.

Kazimierz Marcinkiewicz: Ja nie mówię, że zarzuty postawione, tylko, że prokuratura stawia jakieś sprawy związane z jego działalnością. To samo jest z panem Sośnierzem. Przecież można zrobić im zdjęcia i też nieustannie pokazywać na każdej konferencji prasowej. Może nie wtedy, kiedy jedzą sushi o 17, jako pierwszy posiłek dnia.

Monika Olejnik: Lubi pan sushi?

Kazimierz Marcinkiewicz: Czasami jadam, a czasami bywam tak zajęty, że muszę coś zjeść. Nie ma na to rady.

Monika Olejnik: Jeszcze na koniec chciałam się od pana dowiedzieć, czy wg pana, Jacek Kurski powinien mówić o tym, powiedział w tygodniku “Angora”, że pewne źródła mówią o tym, że Donald Tusk miał dziadka w Wermachcie, ze oczywiście część osób była wciągana na siłę do Wermachtu, ale jego dziadek zgłosił się na ochotnika. Co na to powie Kazimierz Marcinkiewicz?

Kazimierz Marcinkiewicz: Pani redaktor, on powiedział, że to było odwrotnie, tzn. że takie padło pytanie, a on odpowiadał tylko na to pytanie. Jeżeli można uchylać się od odpowiedzi na pytania, to to jest z kolei pytanie do pani redaktor, czy powinno uchylać się do odpowiedzi na pytanie?

Monika Olejnik: No wie pan, to tak, jakbym ja powiedziała, że pewne źródła mówią, że Kazimierz Marcinkiewicz....tutaj dam trzy kropki, nie będę dalej mówiła. No, powinno się tak mówić, czy nie, panie pośle?

Kazimierz Marcinkiewicz: Mierzmy sprawy poważnie, to są sprawy dziennikarza. Jeżeli dziennikarz zawinił, to dziennikarza.

Monika Olejnik: Pan żartuje...

Kazimierz Marcinkiewicz: Jeżeli dziennikarz pyta, to trzeba na pytanie odpowiadać.

Monika Olejnik: No to ja pana pytam, czy pan słyszał o tym, że....

Kazimierz Marcinkiewicz: Nie, nie słyszałem.

Monika Olejnik: Aha.

Kazimierz Marcinkiewicz: Nie wiem, po czym.

Monika Olejnik: No właśnie o tym.

Kazimierz Marcinkiewicz: Nie, nie słyszałem.

Monika Olejnik: Czyli jak biją naszych, to ich bronimy, tak?

Kazimierz Marcinkiewicz: Nie, nie, absolutnie, nie ma takiej możliwości. Zasady są takie same absolutnie wobec wszystkich. Ja cieszę się, że osobiście jestem prześwietlany i do tego zachęcam, myślę, że służby działają. Podobno dwie agencje czarnego PR działają, sama pani redaktor dostaje materiały na mój temat, prawie codziennie i bardzo dobrze. Rentgen zrobiony Marcinkiewiczowi wyjdzie nam wszystkim na zdrowie.

Monika Olejnik: Może ten rentgen powinien też prześwietlić Jana Łuczaka. Dziękuję bardzo, gościem Radia ZET był Kazimierz Marcinkiewicz, kandydat na premiera.

 

Szukaj
Kalendarium
Wyniki wyborów
Oficjalne wyniki wyborów parlamentarnych
26.99%PiS
24.14%PO
11.41%Samoobrona
11.31%SLD
7.97%LPR
6.96%PSL
Linki
Lech Kaczyński PiS Wiosna Polaków Mniej podatków